Nawiązując do ostatniego mojego wpisu, chciałabym poruszyć w sposób szczególny problem strachu przed psami. Jest on powszechny i spotykamy się z nim na co dzień. Zadziwiające jest zaś to, że tylko w niewielkim procencie poparty jest on złymi doświadczeniami, jakie nas ze strony psów spotkały. Jest prawie pewne, że mamusia, czy tatuś, ugryziony w dzieciństwie (czy nawet tylko mocno "postraszony") przez psa, będzie pobudzał obsesyjny lęk przed psami u swoich latorośli. Przekonana jestem, że teza ta nie potrzebuje specjalnego dowodu! Sama nigdy w dzieciństwie nie miałam psa (choć bardzo tego pragnęłam), a wynikało to nie tylko przed strachem moich rodziców przed nowymi obowiązkami, jakie z psem niehybnie by się wiązały, ale również i faktem, który pozostał w mej pamięci, że "moją mamę ugryzł kiedyś własny pies". Brzmi rzeczywiście przerażająco, ale nikt nigdy nie próbował wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia. A wiemy wszyscy, jak dzieci potrafią wyzwolić agresję u najpotulniejszego psa!
Taki obsesyjny strach, widoczny jest w omijaniu psa (nawet na smyczy i w kagańcu) szeroookim łukiem, połączonym z nerwowym poszarpywaniem dziecka przez rodzica, czy opiekuna (to oczywiście, paradoksalnie, zwiększa zainteresowanie zwierzęcia takimi osobnikami; wszak pies to zwierzę "społeczne":). Albo bojaźliwe hasło: czy ten pies gryzie? No pewnie, że gryzie! Chyba, że jest tak stary, że zęby mu powypadały. Pies bez przyczyny człowieka nie ugryzie, chyba, że wychował się w patologicznych okolicznościach, ale to już skrajne przypadki. Owszem, nie możemy pozwolić dziecku z bezgranicznym zaufaniem podchodzić do każdego napotkanego zwierzaka, ale zachowajmy też umiar w tym nieukrywanym lęku!
Istota sprawy tkwi w tym, aby mądrze wychowywać swe pociechy i tłumaczyć, jakie zachowania są właściwe, a jakie nie: "ostrożnie" będzie traktowane przez psa (nawet własnego) dziecko, które ku uciesze rodziców od małego szarpie psa za ogon, albo notorycznie zakłóca psi odpoczynek. Nawet najłagodniejszy golden jest w stanie warknąć na berbecia, który usiłuje go podnieść właśnie wtedy, gdy ten próbuje zasnąć, "utyrany" długim, upalnym spacerem. I mojemu dziecku też się kilka razy dostało, a jakże! Oczywiście kiedy indziej śpią obok siebie na jednym łóżku i przytulają się do woli:) Moje dziecko zawsze wie, kiedy "przegięło" i nie skarży się nawet na przypadek warknięcia, bo zdaje sobie sprawę, że będę dociekać przyczyn i z pewnością pogadankę dostanie!
W wielu szkołach i przedszkolach organizowane są spotkania z policją, które mają na celu uczyć dzieci właściwych zachowań wobec napotkanych zwierząt. I należy uznać to za bardzo pozytywny środek edukacyjny.
I na koniec - z własnego ogródka: mój golden został zaproszony przez przemiłą panią przedszkolankę do jednego z przedszkoli na krótki pokaz wyszkolenia psa ratowniczego. Wszystko dopięto na ostatni guzik: miejsce, termin, godzina. Po jakimś czasie strapiona pani zadzwoniła i odwołała spotkanie, bo... zaprotestował przeciw temu jakiś tatuś. Jak zatem tłumaczyć ludziom, że pies ratowniczy szkolony jest od szczeniaka i przez całe swe życie po to, aby ratować ludzi właśnie?
Lady B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz